Z lekkim opóźnieniem, ale miałem małe zaległości do nadrobienia po weekendzie poza domem.
Nie będę nikogo trzymał w niepewności. Konferencja była bardzo udana. Tak pod względem merytorycznym jak i organizacyjnym. W obu przypadkach były niewielkie niedociągnięcia, ale myślę, że nie można ich było uniknąć. Teraz szczegóły.
środa, 9 marca 2011
środa, 2 marca 2011
Wielkie podsumowanie i próba odrodzenia.
Szmat czasu minął od ostatniego artykułu. Jeżeli ktoś czytał tego bloga regularnie ma pełne prawo czuć się pokrzywdzony i opuszczony. Żeby nadrobić zaległości postaram się podsumować wszystko co działo się od ostatniego napisanego artykułu.
Przede wszystkim zakończyła się moja nauka fizjologii. Poradziłem sobie naprawdę dobrze, zdając egzamin w pierwszym terminie. Część osób wciąż walczy, gdyż termin poprawkowy zdało tylko 6 osób na 25. Trzymamy za nich kciuki. W międzyczasie cały czas trwa walka o punkty z biochemii. Wciąż nie nadgoniłem, ale jest to tylko kwestią czasu. Zaczęła się patofizjologia. Pierwsze dwa seminaria były całkiem w porządku. Jest to dla mnie równie interesujące jak fizjologia (to nie ironia, naprawdę jest ciekawie). Z niedotyczących mnie osobiście rzeczy, wszyscy zdali egzamin z materiałoznawstwa. Zaczęła się stomatologia zachowawcza i poniedziałki nagle stały się całkiem znośne. Nie mogłem się już doczekać tych zajęć praktycznych.
Właśnie, fajne poniedziałki, ale za to zrujnowane piątki. Mój plan wygląda w ten sposób, że pracuję w poniedziałki, wtorki, środy i piątki. Czwartki zostały wolne, jakby to komuś było bardzo potrzebne. W piątki niestety biochemia do co najmniej 15 (a kiedy są laboratoria, najbliższe 18.03, to aż do 17.45). W porównaniu z zeszłym semestrem moje weekendy zrobiły się bardzo krótkie. I to właściwie, w wielkim skrócie tyle.
Z przyszłych wydarzeń. Właśnie uczę się do jutrzejszego zaliczenia z fizjologii narządu żucia, a w piątek jadę do Krakowa, na moją pierwszą i miejmy nadzieję nie ostatnią konferencję PTSS. Liczę na to, że zasłyszane informacje i zebrane materiały staną się inspiracją dla nowych artykułów. Poza tym może być to dobra zabawa.
Jeżeli choć trochę wam zależy to trzymajcie kciuki aby ten artykuł nie był łabędzim śpiewem tego bloga.
Przede wszystkim zakończyła się moja nauka fizjologii. Poradziłem sobie naprawdę dobrze, zdając egzamin w pierwszym terminie. Część osób wciąż walczy, gdyż termin poprawkowy zdało tylko 6 osób na 25. Trzymamy za nich kciuki. W międzyczasie cały czas trwa walka o punkty z biochemii. Wciąż nie nadgoniłem, ale jest to tylko kwestią czasu. Zaczęła się patofizjologia. Pierwsze dwa seminaria były całkiem w porządku. Jest to dla mnie równie interesujące jak fizjologia (to nie ironia, naprawdę jest ciekawie). Z niedotyczących mnie osobiście rzeczy, wszyscy zdali egzamin z materiałoznawstwa. Zaczęła się stomatologia zachowawcza i poniedziałki nagle stały się całkiem znośne. Nie mogłem się już doczekać tych zajęć praktycznych.
Właśnie, fajne poniedziałki, ale za to zrujnowane piątki. Mój plan wygląda w ten sposób, że pracuję w poniedziałki, wtorki, środy i piątki. Czwartki zostały wolne, jakby to komuś było bardzo potrzebne. W piątki niestety biochemia do co najmniej 15 (a kiedy są laboratoria, najbliższe 18.03, to aż do 17.45). W porównaniu z zeszłym semestrem moje weekendy zrobiły się bardzo krótkie. I to właściwie, w wielkim skrócie tyle.
Z przyszłych wydarzeń. Właśnie uczę się do jutrzejszego zaliczenia z fizjologii narządu żucia, a w piątek jadę do Krakowa, na moją pierwszą i miejmy nadzieję nie ostatnią konferencję PTSS. Liczę na to, że zasłyszane informacje i zebrane materiały staną się inspiracją dla nowych artykułów. Poza tym może być to dobra zabawa.
Jeżeli choć trochę wam zależy to trzymajcie kciuki aby ten artykuł nie był łabędzim śpiewem tego bloga.
Subskrybuj:
Posty (Atom)