poniedziałek, 11 października 2010

O pierwszym tygodniu nowego roku.

Pierwszy tydzień zaczął się całkiem znośnie, choć i tak przeżyłem szok powakacyjny (że w ogóle trzeba się uczyć), na dodatek miałem katar i zrobił mi się odcisk na palcu w miejscu styku z długopisem. Skoro narzekania mamy za sobą przejdźmy do relacji:
Myślałem, że będą pytać z fizjologii, nie pytali. Kartkówka będzie w ten czwartek, nieodwołalnie. Więc i ten tydzień będzie pod znakiem fizjologii, bo biochemia... cóż.
Dziś były pierwsze zajęcia z biochemii, kiedy to piszę jeszcze ich nie miałem, więc wrażenia z ćwiczeń z komputerowego modelowania białek będą kiedyś przy okazji. Ale z tego co wiem nie są to trudne zajęcia w porównianiu z tymi zwyczajnymi ćwiczeniami, które zaczną się od 25 października. Wystarczy się zapoznać z dwudziestostronicową instrukcją do ćwiczeń.
Następna sprawa, udało mi się zamienić na grupy z jedną koleżanką, dzięki czemu chodzę na genetykę, zamiast parazytologii oraz co najważniejsze mam wolne piątki, wolny czas na naukę, oczywiści. Nie jest to zasługa dziekanatu, gdzie po prostu rozłożyli ręce i kazali sobie radzić, skoro tak bardzo nam zależy. No więc chodzimy po prostu na te zajęcia co chcemy i wszystkich po kolei informujemy o samowoli jakiej się dopuściliśmy. Na całe szczęście nie można wykładowcom i ćwiczeniowcom odmówić wyrozumiałości.
Na dziś to wszystko, za tydzień mam nadzieję, że otrzymam gotowy artykuł od koleżanki A., bo już mi obiecała, że go na ten dzień przygotuje. Niech to oświadczenie będzie dla niej pewną motywacją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli byłbyś tak miły, podpisz się. Ułatwi to ewentualną dyskusję.