To już znowu ten czas. Czas skupienia i jeszcze bardziej niż zwykle wytężonej pracy. To ten czas, kiedy wielkimi krokami nadchodzi kolejna sesja.
Do sesji już naprawdę niedaleko. Jutro ostatnie kolokwium z patofizjologii. Pozostałe zajęcia również zbliżają się do finału. Ostatnie zajęcia w tym roku są 03.06, ale to tylko rehabilitacja. Reszta zajęć tylko do końca maja.
Pierwszy egzamin wyznaczono na 09.06, biochemia, moja tegoroczna nemezis. Potem 17.06 egzamin z patofizjologii. Prawdę mówiąc, po biochemii to już będzie z górki.
Niecały miesiąc przed egzaminem już chyba wszyscy zaczęli powtarzać materiał. Nawet ja. Idzie mi to opornie, jak to biochemia, ale do przodu. Zamierzam, jak większość zdać w pierwszym terminie. Ale gdyby coś poszło nie tak, to drugi termin jest nietypowo, bo 27 czerwca, a nie dopiero we wrześniu.
Około 12 osób zaliczy (bo zakładam, że jak są elitą naszego roku/ największymi kujonami(niepotrzebne skreślić) to zdadzą od razu) biochemię wcześniej, bo już na zerówce. Moje gratulacje, trzeba się było naprawdę napracować, żeby uzbierać tyle punktów.
To by było na razie na tyle. Włączę teraz jakąś dobrą muzykę i wrócę do nauki patofizjologii na jutro. Bo najpóźniej od środy (jutro może mała przerwa), będzie się liczyć już tylko biochemia.
Po raz pierwszy w tej sesji (i pewnie nie po raz ostatni) życzę wszystkim powodzenia.
Szczególne życzenia kieruję do III roku stomatologii, który ma teraz chyba najbardziej hardcore'ową sesję o jakiej słyszałem. Łączę się z nimi w bólu, szczególnie mocno, gdyż za rok będę przeżywał pewnie to samo.
powodzenia : )
OdpowiedzUsuń